Tym razem, zanim zacznę się mądrzyć, to krótka historia wzięta z życia pewnego monarchy. Otóż Książę Walii, który później został królem Edwardem VIII , jako młody chłopak uczęszczał do Dartmouth College w Devonshire, szkoły, która jest odpowiednikiem amerykańskiej Akademii Marynarki Wojennej. Pewnego dnia, jeden z oficerów zauważył, że książę płacze i zapytał go co się stało. Chłopiec na początku nie chciał nic powiedzieć, ale w końcu wyznał prawdę: „Kadeci mnie kopią.”, powiedział. Komandor szkoły wezwał wszystkich chłopców i wyjaśnił im, że książę nie skarżył, ale on sam chce wiedzieć dlaczego właśnie księcia traktowano w tak „szczególny” sposób. Młodzi kadeci długo uśmiechali się pod nosem poszturchując wzajemnie, aż wreszcie wyznali, że robili to, aby kiedyś, kiedy będą już służyć w Królewskiej Marynarce Wojennej, móc się pochwalić, że kopnęli w d..pę samego króla!
Tak! Dziś będzie o kopaniu, krytykowaniu, hejtowaniu, ocenianiu, wyśmiewaniu i innych tym podobnych praktykach.
Opowiedziana przeze mnie historia nie należy do najnowszych i najświeższych, ale niestety mam wrażenie, że w tej kwestii, z biegiem lat, niestety nic się nie zmieniło. A jeśli już w jakimś kierunku te zmiany zaszły, to jedynie na gorsze.
Lata całe mi zajęło zrozumienie tego zjawiska. I to nie dlatego, że taka tępa jestem, bynajmniej. Otóż nie potrafiłam tego pojąć, bo przez te wszystkie lata nie dopuszczałam do siebie myśli, że niektórzy ludzie w ten właśnie sposób próbują poczuć się ważni, a przede wszystkim ważniejsi od swojej ofiary. Nie pozwalała mi na to moja ogromna potrzeba nieustannego dążenia do sprawiedliwości i, opartego na pewnych niepodlegających negocjacjom wartościach, porządku na świecie.
Jednak jak już łatwo się domyśleć, po latach naiwności, dotarło do mnie jak wygląda rzeczywistość. Moje różowe okulary spadły, gdy postanowiłam, że ja chcę inaczej, że ja chcę po swojemu. Początkowo nie było tak źle – jakieś drobne próby zniechęcenia i podkopania mojej niezłomnej wiary w sens tego co chcę robić i co sobie zaplanowałam. Jednak im bardziej zaczęłam wyróżniać się z tłumu, tym większa była fala krytyki. Im bardziej odstawałam od otaczającej mnie przeciętności, tym bardziej ochoczo byłam przez innych oceniana i wyśmiewana – czasem wprost, a czasem za plecami.
Czy przejęłam się tymi opiniami? Tak! Wtedy jeszcze tak, bo jeszcze wtedy nie wiedziałam, że dla niektórych jest to jedna, a czasem jedyna forma rozrywki. Nie wiedziałam, że jakakolwiek dyskusja jest psu na budę, a na pytanie: „Dlaczego uważasz, że to głupie?” usłyszę jedną z najgłębszych odpowiedzi, czyli „Bo tak!”.
Czy przejęłabym się nimi dzisiaj? Nie! Bo dziś już wiem, że inność drażni jednakowość; że może i opłaca się dopasować do większości, szczególnie jak się mieszka w tak małej społeczności, ale nie warto; że sukces ma swoją cenę i to jest właśnie jej część, którą muszę zapłacić; że jeśli ktoś kopie i wyśmiewa, to daje mu to poczucie wyższości; że najprawdopodobniej moje osiągnięcia budzą jego/jej zazdrość; wiem już, że są ludzie, którzy czerpią dziką satysfakcję z krytykowania tych, którzy są lepiej od nich wykształceni i odnoszą sukcesy.
Jednak jak już wspomniałam, nie zawsze byłam tak rozsądna. Był czas, gdy zamiast pomyśleć logicznie, kierowałam się emocjami. A tak naprawdę, to one i moje zranione bezwartościowymi opiniami uczucia, kierowały mną i sprawiały, że byłam bliska rezygnacji i poddania się. Tylko dlatego, że jeden z drugim i trzecia z czwartą postanowili na mojej osobie podbudować swoją samoocenę.
No to co zrobić, żeby się nie przejmować?
Jeśli nie jesteś psychopatą, jeśli czujesz i rozumiesz uczucia drugiego człowieka, to nie ma mocnych, żeby hejt, bezmyślna krytyka czy wyśmiewanie na mniejszą lub na większą skalę Cię nie dotknęły.
W takim razie jak sobie z tym poradzić?
Rozwiązanie tego problemu nie leży w sposobie na to, by w ogóle nie przejmować się opinią innych ludzi. Rozwiązanie leży w zrozumieniu dwóch rzeczy:
Po pierwsze, uświadom sobie czyją opinią WARTO się przejmować, a czyją zwyczajnie OLAĆ. Weź sobie do serca opinię ludzi mądrzejszych od Ciebie, bo z pewnością wiedzą o życiu trochę więcej niż Ty i tych, którzy Cię kochają. Nawet jeśli ostatecznie nie do końca będą mieli rację, to na pewno mówią to bo chcą Twojego dobra.
A po drugie, zapamiętaj, że im jesteś większy w oczach innych ludzi, tym większą czerpią oni satysfakcję z kopnięcia Cię w ty…ek! Nikt się nie pofatyguje, by kopnąć zdechłego psa, bo to żaden wyczyn! Ale już kopnąć takiego szczekającego??? To powód do tego, by się tym pochwalić, co najmniej na facebooku.
Możesz zostać w domu, nie wychodzić przed szereg, iść równo ze wszystkimi i nie prowokować.
Jednak jeśli zdecydujesz się iść własną drogą, to pamiętaj, że choćbyś nie wiem jak się starał/a wszystkim dogodzić, to przyjdzie taki dzień, w którym staniesz się dostatecznie ważny, by wzbudzić w innych zazdrość i zawiść.