Profilaktyka nie boli. Za to boli jej brak. Boli Chorego i boli jego bliskich. Boli podwójnie i już wyjaśniam dlaczego.
Nie ma chyba nic bardziej dołującego od świadomości, że mogłaś/mogłeś zrobić coś więcej, ale tego nie zrobiłaś/zrobiłeś.
Kogokolwiek by nie zapytać – „Co jest w życiu najważniejsze?”, to niemal każdy odpowiada – Zdrowie! Czasem traci złoty medal na rzecz Miłości i/lub Rodziny, ale właściwie zawsze mieści się w pierwszej trójce i nie schodzi z podium.
Nie ma życzeń świątecznych, urodzinowych czy imieninowych bez sławetnego – „Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia!”
W teorii i słowach jesteśmy na punkcie zdrowia wręcz przeczuleni. I gdyby tak uwierzyć na słowo, to bylibyśmy jednym z najlepiej dbających o zdrowie narodem.
Niestety życie to nie bajka, a teorię od praktyki dzieli cała masa konkretnych działań, których wolimy nie podejmować, bo…
Znam pięć najbardziej popularnych „Bo”. Oto one:
Bo przecież brak wiadomości to dobra wiadomość, czyż nie?!
Bo jak boli, to znaczy, że żyje. Musi boleć!
Bo jak tylko pójdę do lekarza, to zaraz mi jakieś choróbsko znajdzie.
Bo nie mam czasu chorować. Muszę pracować, mam rodzinę na utrzymaniu i kredyt do spłacenia.
Bo takie badania to kosztują.
Właśnie takich słów używa przeciętna kobieta, wydawałoby się dojrzała i rozsądna, która tłumaczy się z tego, że ostatni raz odwiedziła ginekologa jakieś 10 lat temu, przy okazji ostatniej ciąży.
Właśnie takich słów używa przeciętny mężczyzna, wydawałoby się dojrzały i rozsądny człowiek, który tłumaczy się z tego, że nie po drodze mu do gabinetu urologa. Prostata? A co to w ogóle jest? Ja mam dopiero 40 lat!
Pitolimy o tym zdrowiu na prawo i lewo. Jakie ono ważne, że bez niego to wszystko bez znaczenia. I co? I to puste gadanie nam wystarcza. Uspokajamy swoje sumienie i dalej zachowujemy się jak jacyś cholerni wybrańcy losu – to inni chorują, mnie to na pewno nie spotka.
Ona to w ogóle o siebie nie dbała, więc nic dziwnego, że teraz tak cierpi. A on? Całe życie palił, więc co się dziwi, że raczysko mu płuca zajęło! Mnie to nie dotyczy. Odżywiam się zdrowo, ćwiczę, jestem aktywna/y, dobrze się czuję…Nic mi nie jest. I ten słynny tekst obracający w żart coś, co podobno jest dla nas jedną z najważniejszych życiowych wartości, a mianowicie – „Na coś przecież trzeba umrzeć!”
Wolimy się oszukiwać, że ta krew w kale to pęknięte hemoroidy. A te ciągłe bóle głowy? To po prostu zmęczenie. Jak się dobrze wyśpię, to mi wszystko przejdzie. Nieregularna, nietypowa miesiączka – to wszystko przez stres. Wyjadę, odpocznę i wróci do normy.
Może tak, a może nie. Bo może to hemoroidy, a może rak jelita grubego. Może jesteś zwyczajnie zmęczony, a może to tętniak, który w każdej chwili może pęknąć. Może to stres i wystarczy porządny relaks, a może to rak szyjki macicy.
Nie dowiesz się, jeśli tego nie sprawdzisz. Później? hmmm… później może być już za późno. I nic tak wtedy nie boli jak ta cholerna świadomość, że wiedziałam/wiedziałem, że mogłam/mogłem, a nie zrobiłam/nie zrobiłem.
A Twoi bliscy? Do końca życia będą się zadręczać myślami, że mogli zrobić coś więcej, że gdyby wiedzieli, to by do tego nie doszło.
Nic tak nie odbiera spokoju, jak nasze ludzkie „co by było, gdyby…”.
Dlatego już dziś podejmij wyzwanie i zacznij się badać. Profilaktyka naprawdę nie boli.